Celem kolejnej podróży jest azjatycki kraj, a historia którą przytoczę jest jedną z najbardziej złowieszczych. Jest rok 1975, miejsce – Kambodża, a w zasadzie to Demokratyczna Kampucza, czyli piekło stworzone przez Czerwonych Khmerów, komunistyczny ruch pod przywództwem Pol Pota, zwanego „Hitlerem Azji”.
Wszystko zaczęło się od niezadowolenia z brutalnych rządów junty wojskowej pod przywództwem proamerykańskiego generała Lon Nola, który zdobył władze obalając króla Narodoma Sihanouka. Społeczne niezadowolenie, szczególnie licznej warstwy chłopskiej, masakry mniejszości wietnamskiej i rządowe represje spowodowały wybuch wojny domowej w Kambodży, w której starły się siły rządowe Kambodży wspierane przez Stany Zjednoczone, z rebeliantami popierającymi obalonego króla Kambodży oraz komunistami z Kambodży oraz Wietnamu. Czerwoni Khmerzy byli ugrupowaniem wywodzącym się z Komunistycznej Partii Kambodży, lecz podczas wojny domowej znacząco zyskali na sile, do tego stopnia że strona wietnamska uznała ich za przeciwników, a w 1974 doszło do kilku starć między nimi. Ostatecznie 17 kwietnia 1975 roku stolicą kraju została otoczona i zdobyta przez Czerwonych Khmerów. Ten dzień to początek Roku Zerowego, czyli jednej z największych zbrodni w historii świata.
Czerwoni Khmerzy urzeczywistnili utopijną ideę Marksa, tworząc ostateczną wersję społeczeństwa komunistycznego. Chociaż rekrutami byli w większości niepiśmienni chłopi z najniższych warstw społecznych, to ich przywódcy byli absolwentami francuskich uniwersytetów, skąd teorie maoistowskie i stalinowskie, przenieśli na grunt kambodżański dokładając do tego khmerski nacjonalizm. To właśnie ta mieszanka stała się źródłem niewypowiedzianego terroru i krwawej masakry.
W pierwszych dniach Roku Zerowego wypędzono mieszkańców miast na wiejską prowincję, gdzie utworzono samowystarczalne komuny ludowe, które de facto można przyrównać do obozów koncentracyjnych. Pierwszymi ofiarami masowej eksterminacji byli intelektualiści, osoby wykształcone, oficerowie, duchowni i przedsiębiorcy. Zlikwidowano wszystko, co można nazywać osiągnięciem cywilizacji. Zamknięto szkoły i szpitale, zniesiono własność prywatną, instytucję rodziny i pieniądz, zdelegalizowano religię i wprowadzono jednolity czarny strój z czerwoną chustą dla kobiet i mężczyzn. Świat cofnął się o setki lat. Społeczeństwo zostało podzielone na dwie grupy „nowy lud”, czyli wypędzeni mieszkańcy miast oraz bogatsi chłopie, oraz „stary lud”, czyli biedotę z zacofanych prowincji kraju, gdzie panował znaczny analfabetyzm. Pod kierunkiem „starego ludu” „nowy lud” miał przechodzić reedukację w komunach ludowych, co w rzeczywistości oznaczało eksterminację poprzez katorżniczą pracę w nieludzkich warunkach. Cały kraj zmienił się w jedno wielkie pole śmierci. Szacunkowa ilość ofiar to dwa miliony osób, co stanowi około 30 procent całej populacji Kambodży.
Ta niewiarygodna zbrodnia miała miejsce w XX wieku, mimo okropieństwa II wojny światowej i mimo pięknych sloganów typu „nigdy więcej” to i tak się wydarzyło. Pozostawiła świadectwo m.in. w formie pieniądza papierowego. Mimo że Czerwoni Khmerzy na początku Roku Zerowego zlikwidowali pieniądz i wymianę handlową, to przez krótki czas w dwóch lokalizacjach zajętych przez komunistów w 1975 roku wydano jedną serię banknotów o nominałach 1 i 5 kak (odpowiednik polskiego grosza) oraz 1, 5, 10, 50 i 100 rieli. Jednak szybko zostały wycofane, a w ich miejsce powołano Agrarian Moneyless Society (Rolnicze Towarzystwo Bezpieniężne). Banknoty ujawniają pewną specyficzna cechę ówczesnego reżimu, ekstremalny szowinizm i rasizm. Na wzór nazistów, w swoją ideologię wpletli teorię o wyższości czystej rasy khmerskiej, niczym naziści mówili o rasie aryjskich panów. Na kilku banknotach przedstawiano część świątyni Angkor Wat, która została wzniesiona przez Imperium Khmerów w XII wieku. Do dziś jest ona symbolem Kambodży, widnieje nawet na fladze narodowej. Po za głównymi motywami banknotów, zgodnymi z ideami reżimu były militaryzm oraz rolnictwo, które w praktyce były filarami terroru. Krótki obieg spowodował że nie są szczególnie rzadkie, ale z pewnością cenne historycznie.














Inaczej ma się z drugą emisja „banknotów” Czerwonych Khmerów. Ale tu jeszcze odrobina historii. Ze względu na antywietnamskie czystki, Wietnam w grudniu 1978 roku wkroczył do Kambodży wywołując powstanie, a już w styczniu zdobył stolicę kraju i obalił reżim Pol Pota, powołując tym samym Ludową Republikę Kampuczy. Mimo to partyzantka Czerwonych Khmerów, dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych, Chin i Tajlandii, utrzymała się w dżungli na zachodzie kraju, i częściowo reprezentowała Kambodżę na arenie międzynarodowej. Dopiero w 1985 roku zostali zmuszeni do ucieczki do Tajlandii. W 1991 roku za sprawą USA i propagandy, która ogłaszała odejście Pol Pota oraz rezygnację z doktryn komunistycznych, podpisano układ, dzięki któremu Czerwoni Khmerzy mogli wrócić do Kambodży i pozostać w prowincji Pailin. W 1993 roku doszło do wolnych wyborów, których Czerwoni Khmerzy nie uznali, rozpoczynając nową wojnę domową. Wtedy też wydali emisję wyjątkowych „banknotów”. Wojska tajskie nieoficjalnie wspierające partyzantów, przywiozły im starą maszynę drukarską. Wydrukowano na niej banknoty o nominałach 5, 10, 20, 50 i 100 rielów, które wydawano w zamian za bahty tajskie i które były w rzeczywistym obiegu na pograniczu tajsko-kambodżańskim. W ten sposób partyzanci finansowali swoją rebelię. Grafika banknotów składała się z kolorowych zdjęć, ukazujących codzienne życie chłopów. Z uwagi na prostotę wykonania należy wystrzegać się falsyfikatów. Dopiero w 1999 roku Czerwoni Khmerzy zostali ostatecznie rozbici i pokonani.










Banknoty emisji 1975 roku są symbolem terroru i nienawiści na niewyobrażalną skalę. Są zapowiedzia triumfu śmierci i jej panowania przez 4 długie i krwawe lata. Są świadectwem i przestrogą stąd ich wielkie znaczenie historyczne. Emisja roku 1993 jest zaś czymś innym. Uważam, że to symbol hańby zachodniej cywilizacji i świata. Fakt, iż ludobójcy nie tylko żyli w bezkarności, ale otrzymywali wielomilionowe wsparcie państwa, które deklaruje się jako „obrońca pokoju i siewca demokracji”. Tak, Stany Zjednoczone wspierały i próbowały nawet wybielić Czerwonych Khmerów, mimo ich pogardy dla życia ludzkiego, mimo zbrodni, które nigdy nie powinny zostać zapomniane. Pozwolenie na egzystencję tego ruchu, to wstyd. Wstyd, którego świadectwem są te banknoty.